czytacie i podoba wam się

sobota, 16 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 26!!!

ROZDZIAŁ 26!!!


   Jest dość późno. jestem tak zmęczona, że nie wiem ile pociągne małymi drzemkami na lekcjach przez całe dnie... I

jeszcze cały czas pije ten napój, tyle że zostały ostatnie dwie butelki, będę musiała jutro coś kupić, żeby jeszcze

wytrzymać trzy dni.
   Zaczęło mi się strasznie nudzić, nic nie chce mi się robić, więc chodzę w to i z powrotem z nadzieją, że słońce znów

wstanie i minie kolejna męcząca noc i w dodatku samotna. Postanawiam napisać sms'a do Jasona. Piszę to co zwykle

zaczynając rozmowę: "Hej co u Cb?" Zazwyczaj szybko odpisuje z treścią, że wszystko dobrze i jak ja się czuję. Ale dziś

jakoś nie odpisuje. Trochę się martwię, ale może po prostu nie usłyszał dźwięku wiadomości, albo śpi. Wysyłam drugi, ze

znakiem zapytania i wciąż nic. Decyduję się zadzwonić. Po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa.
 -Może ma wyciszony telefon.- Uspokajam się, ale niepokój wciąż jest i jakby naciska, żebym coś zrobiła, ale nie mam

pojęcia co.
   Zaczęła mnie boleć głowa. Słyszę jak ktoś w moich myślach mówi, ale nie wiem co, jest szum i przeraźliwy ból. Biorę

tabletkę z nadzieją, że przejdzie, ale nie pomaga. Wzięłam drugą. Wtedy zaatakował mnie tak silny ból, że złapałam się za

skronie i padłam na kolana. I odezwał się głos w mojej głowie mówiący coś w stylu ostrzeżenia, chciał, żebym uciekała, że

coś mi grozi i muszę się schować. Coś jeszcze powiedział, ale było to niewyraźne i niezrozumiale. Potem cisza.
   Wstałam i usiadłam na łóżku przy parapecie. Odsłoniłam roletę i patrzyłam w niebo, zasłonięte chmurami. Coraz pojawiał

się księżyc w kształcie rogalika. Zapowiadało się na niezłą ulewę, a nawet burzę.


   Jest już środek nocy, a ja siedzę i patrzę. Nic więcej czekam, aż promienie słońca wyłonią się zza horyzontu, a gwiazdy

znikną i pojawią się białe chmury na niebieskim niebie, o ile będzie ładna pogoda, bo teraz jest dość typowa jesień. Liście

już leżą na ziemi, jest silny wiatr i częste opady deszczu. Nigdy nie lubiłam tej pory roku, uwielbiam wiosnę i czekam na

nią z zaniecierpliwieniem. Te słońce, rozwijające się liście na drzewach, pierwsze ptaki przylatujące, gdy robi się ciepło

oraz ten zapach wczesnych kwiatów. Kocham to uczucie.
   Nagle zadzwonił telefon.
 -Halo?- Spytałam cicho.
 -Dobry wieczór, przepraszam, że tak późno, ale jestem mamą Jasona. Dzwonię do jego przyjaciół, bo nie wrócił na noc i

strasznie się martwię, wiesz może gdzie jest?- Mówi ze zdenerwowanym głosem.
 -Przykro mi ale nie wiem.- Odpowiadam.-  czy wychodził gdzieś wcześniej? Albo z kim?
 -Jakaś dziewczyna przyszła i wzięła go na spacer. Taka dość wysoka i zgrabna z długimi  włosami.
"Klara". Od razu wiedziałam, że Ona nie odpuści, tylko co mogła zrobić. A skoro nie mam nic do roboty to się dowiem,
 -Jak go zobaczę to od razu do Panią powiadomię. Do widzenia.- Wyłączyłam się, a na samą myśl o Klarze ściskało mnie w

żołądku.
   Ubrałam się w dresy ściągane w nogawkach i zwykłą bluzę z kapturem, całą czarną tak jak i spodnie. Wyszłam i

skierowałam się do domu Sary, której wcześniej wysłałam sms, aby mi pomogła w poszukiwaniach.
 -Co Ci znowu odbiło?!- Oburzona wychodzi z domu.
   Nie odpowiadam i obchodzimy całe miasto łącznie zachodząc do samej podejrzanej.- Klaru. Jednak nie ma jej w domu, niby

zniknęła, tak jak Jason, ale ja nie wierzyłam, że to przypadek.
 -Możemy wracać? Za trzy godziny idziemy do szkoły i nie chce mi się chodzić po mieście. Jason się znajdzie, może u kogoś

nocuje?!
 -Jeśli chcesz to idź ja zostaje i znajdę go.- Odgarniam włosy z twarzy.
 -Powinnaś wracać. Jesteś zmęczona i widać to po Tobie! Nie wiem co zrobić, ale Ty coś powinnaś. Jeżeli wyjazd Jasona

spowoduje, że wrócisz do rzeczywistości, zaczniesz spać i jeść...- To niech sobie odjedzie.
 -Nic nie rozumiesz!- Zwróciłam się w przeciwną stronę i doszłam do parku, gdzie usiadłam na ławce.
 -Poczekaj!- Krzyczała za mną. Jednak ja już nie miałam ochoty tego słuchać.- Proszę Cię! Mama pewnie martwi się w domu!I

tak już nic nie zrobisz!
   Wstałam i z nienawiścią podeszłam do niej.
 -Nikt na mnie nie czeka! N I K T !!!- stałyśmy przy lampie oko w oko.
 -T...tw...w...ooj.... Twoje oczy!- Odsunęła się przerażona i patrzyła na mnie.
   Zasłoniłam się kapturem i odeszłam. Wiedziałam, że są znów czarne.Nie pogłam nic na to poradzić.

   -Nie za późno?- Zapytał ktoś. Odwróciłam się.
 -Nie.- On na mnie spojrzał jak na ducha.
 -Nie patrz na mnie!- Schował twarz w rękawach.- Odejdź Ty szatanie!
 -Co?!- Patrzyłam jak mój wróg chowa się i woła resztę, która zaraz przychodzi.
 -Zasłonić jej oczy! Już!- Oni podchodzą do minie i próbują zchwytać. Jednak jak na nich patrzę to jakby się oparzyli i

odchodzili.
 -Bez oczu nic nie zrobi!
 -Ale co ja mogę zrobić?!- Próbuję się wyrwać z uścisku trzymanych rąk.
 -Załóżcie jakąś opaskę!- Zasłonili mi oczy, ale dalej się wyrywałam.
 -Mieliście mi dać spokój!- Wołałam.
 -Niestety, nam się nie wierzy! A teraz pójdziesz z nami!
 -Co?! Nie!- I znów to ukłucie w szyję, ale nie zasypiam, paraliżuje mnie na długi czas. Nic nie widzę i czuję, że

ciągną mnie po wilgotnej ziemi pola.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz