czytacie i podoba wam się

wtorek, 5 czerwca 2012

20!!!

ROZDZIAŁ 20


   Drgnęłam, kiedy poczułam oddech na twarzy. Rozpoznałam boskie perfumy Jasona. Siedział przy mnie już długi czas. Śniłam,
że znów jestem pod jabłonią i śmieje się jak skacze ze mną na barana. Chciałam wrócić do tamtej chwili, żeby wszystko
było dobrze,a ja jestem taka pełna energii i szczęścia w sobie. Odważyłam się otworzyć oczy, ale, gdy tylko powieki lekko
się uniosły- Jason był tak blisko, że serce znów szalało i nie mało wyskoczyło z piersi. Nie minęła sekunda, a jego usta
dotknęły moich, dałam się ponieść emocjom i poddałam cołującemu mnie Jasonowi. Objęłam jego głowę wplatając palce we
wspaniałe włosy i już po chwili patrzyłam mu w oczy. Policzki mi się zarumieniły, a oczy z radości zaszkliły. Przytuliłam
się do Niego siadając przy tym na łóżku. Byłam w jego ramionach dłuższy czas, niestety weszła Sara.
 -Oj. Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale... - Zwróciła się do mnie.- Twoja mama parkuje już samochód na podwórku.
 -Co? Weź wasze buty z przedpokoju i wracaj tak żeby nie zauważyła, że jest ktoś w domu.- Zbiegła na dół.
   Korzystając z wolnej chwili chciałam zwrócić się do Jasona. Lecz był pierwszy:
 -Przepraszam, że Cię zostawiłem. -Wyszeptał, kładąc przy tym swoją dłoń na moją.
 -Gdyby nie moja głupota to nic by się nie stało.- Spuściłam głowę.
 -To nie Twoj wina, chciałaś po prostu mieć święty spokój.- Odsłonił moją twarz, unosząc podbrudek.
 -I ja wcale wtedy nie myślałam, że Jesteś dla mnie nie ważny tylko byłam strasznie wkurzona tym co się stało.
Sara wbiegła do pokoju i przekręciła klucz w zamku od drzwi.
 -Masz.- Powiedziała podając mi talerz z trzema kanapkami i szklankę soku oraz butelkę wody.- Na pewno jesteś głodna.
 -Nawet nie wiesz jak!- Wzięłam talerz i zaczęłam jeść.
 -Dlaczego się ukrywamy przed Twoją mamą.- Wyszeptała kiedy usłyszeliśmy, że weszła do domu.
 -Bo się z nią pokłóciłam, chyba nawet nie wie, że znikłam na wczorajszą twoją imprezę.- Zaśmiałam się lekko.
   Zastanawiało mnie jak Jason wytłumaczył Sarze co zaszło. Miałam nadzieję, że coś wymyślił.
 -Rose?! Chodź tu.- Zabrzmiał ostry głos mamy.- Nie miałam ochoty zchodzić, ale lepsze to niż, żeby to ona weszła na górę.
Otworzyłam drzwi i zbiegłam po schodach.
 -Zjedz coś.- Wskazała na lodówkę.
Pomimo kanapek nadal bym wchłonęła całą lodówkę. Odgrzałam wczorajsze spagetti w mikrofalówce i siadłam prze stole. Panowała
cisza. Jak mogła się tak obrazić?
   Szybko pozmywałam i poszłam do pokoju. Podczas, gdy mama krzątała się po kuchni, Sara i Jason zeszli na podwórko po linie
tak jak, to ja zrobiłam wcześniej. Wciągnęłam długi sznur i go schowałam na wszelki wypadek jakby jeszcze kiedyś mi był
potrzebny.


Ok. Dwa tygodnie później...


   Po szkole wróciłam do domu, gdzie ciągle panowała ostra atmosfera. Próbowałam przeprosić i pogodzić się, już wile razy.
Nie wiem co się stało tak wielkiego, ale to tak jakby Ona czekała na kłótnie, żeby miała wymówkę dlaczego jest taka jaka
jest teraz. Bałam się o nią i chciałam, aby wszystko wróciło między nami tak jak było jeszcze niedawno.
   Poza tym nic się nie stało, mam znów spokój od tych dziwnych ludzi. Sara jest nadal moją najlepszą przyjaciółką, a
między mną, a Jasonem jest ok. Siadłam odrobiłam lekcje, wzięłam prysznic i zadzwoniłam.
 -Hej Sara, co u Ciebie?- Zaczęłam rozmowę i tak gadałyśmy ze 20 min, kiedy przerwał dzwonek do drzwi. Mama była w
łazięce, więc ja pobiegłam otworzyć.
 -Hej.- Powiedział Jason.
 -Cześć, stało się coś?- Zapytałam patrząc na jego wyraz twarzy.
 -Nie tylko...- Zawahał się.- Możemy pogadać?
 -Jasne, wejdź, wpuściłam Go i weszliśmy do mojego pokoju.
    -O czym chciałeś pogadać?- Zapytałam.
 -Bo widzisz... Ja się przeprowadzam.- Serce mi stanęło na chwilę.
 -Jak to??? Nie możesz, przecież...
 -Wiem, ale muszę, mój ojciec dostał świetną pracę na drugim końcu kraju i musimy tam zamieszkać...
Ogarnął mnie smutek i rozczarowanie z powodu wyjazdu, ale byłam silna i nie miałam zamiaru rozpaczać choć miałam teraz na
to ochotę. Co ja teraz zrobię, chciałam żeby był ze mną piętnastego. Bałam się tego dnia, to już za kilka dni. Jest już
Dziesiąty października.
 -A kiedy wyjeżdżasz?- Powiedziałam smutno.
 -Piętnastego wieczorem mamy samolot.- Na samą liczbę 15 miałam ochotę sama się zabić.
 -A nie możesz przełożyć o dzień później?
 -Nie... A dlaczego?- Spojrzał na mnie.
 -A nic... nic takiego.- zerknęłam na niego i zwróciłam wzrok na okna za którym zaczynało się chmurzyć.
 -Muszę lecieć, zaraz się rozpada...- Nie skończył kiedy na szybę zaczęły spadać pierwsze krople. Pierwsza spadła, kiedy
spłynęła moja łza. Wytarłam ją za nim zdążył spostrzec.
 -Jeśli chcesz, możesz zostać dopóki nie przestanie.- Usiadłam na i objęłam kolana.
 -Zadzwonię, żeby po mnie przyjechali.- Wyciągnął komórkę i zaczął rozmawiać. Ja rozłożyłam się na łóżku i czekałam, aż
skończy.
   Po minucie schował telefon spowrotem do kieszeni i usiadł na krześle przy biurku.
 -Zaraz przyjadą.
 -Spoko.- Na tym skończyła się rozmowa i zapadła dość nie zręczna cisza.

   -O, już jest moja mama.- Powiedział po 10 minutach wyglądając przez okno. Ubrał już buty i miał wyjść kiedy podszedł do
i mnie mocno przytulił.
 -Trzymaj się.
 -To już się nie zobaczymy.
 -Nie wiem, nie idę do szkoły, a w weekend chyba się nie będziemy widzieli. :( -Pobiegł szybko do samochodu i odjechał.
    -Kto to?- Zapytała stojąca za mną mama.
 -Przyjaciel.- Westchnęłam i skierowałam się do schodów.
 -Tylko przyjaciel?- Ciągnęła ostro.
 -Tak! Tylko!- Krzyknęłam zirytowana i wbiegłam na górę. Położyłam się i jak zwykle dołowałam się jeszcze bardziej
smutną muzyką. "Dlaczego?!" Wołałam w myślach.

1 komentarz:

  1. fajny rozdział ;p
    idę czytac dalej bo się wciągnęłam :D

    OdpowiedzUsuń