czytacie i podoba wam się

niedziela, 3 czerwca 2012

16. Długi, ale dzieje się!

ROZDZIAŁ 16


   Czułam się źle, gdyż okłamałam Jasona. Wczoraj przy telewizji opowiedziałam Mu czego się dowiedziałam od Tamtych, tyle,
że nie przyznałam się, że to jednak ja jestem tą, której szukają, ponieważ otworzyłam książkę. Stwierdziłam, że skłamie
mówiąc, że każdy może ją otworzyć. Miałam nadzieje, że nikt się o tym nie dowie. Powiedzieli, że mnie zostawią i tak będzie.
    -Rose!!!- Krzyknęła mama. Miała urlop i została w domu.
 -Co?!- Również krzyknęłam.
 -Chodź natychmiast do Mnie!
Wyszłam na podwórko skąd dochodził głos mamy. Była zdenerwowana i wskazała mi palcem zniszczoną trawę.
 -I masz swoje konie! Masz je oddać spowrotem! Zniszczyły nam podwórko i w dodatku śmierdzi tu!
 -Ale... Przerwałam.
 -Żadnego ALE! Dziś ma ich już tu nie być.- Powiedziała i weszła do domu nie czekając na moją odpowiedź.
No to koniec.- Pomyślałam. Jeszcze przed wyjściem zadzwoniłam do Jasona i powiedziałam, że dziś wieczorem jedziemy
oddać książkę, bo nie mogę przetrzymać koni.
 -A co powiesz..- Zaczął, ale nie dokończył kiedy mu przerwałam.
 -Dziś jest piątek, powiem, że idę nocować do koleżanki i wrócę jutro, więc nie będzie problemu.
 -No, więc ok.
 -Spotkajmy się przy znaku za miastem, będę z końmi i pojedziemy.
 -Czego za miastem?
 -A chcesz jechać przez miasto wśród znajomych?
 -Masz racje. Do zobaczenia w szkole.- Rozłączył się.
   Naszykowałam się do wyjścia, ale przed poszłam zapytać o "nocowanie" u Sary, która dziś urządza przyjęcie urodzinowe.
 -Bym musiała porozmawiać z jej rodzicami zanim się zgodzę.- Odpowiedziała.
 -Ale mamo! Proszę Cię, nie przesadzaj!
 -Jak wrócisz do domu dasz mi do Sary numer i zadzwonimy, a teraz idź już, bo się spóźnisz!
   Wyszłam z domu i pojechałam autobusem na miejsce. Od razu podbiegłam do przyjaciółki.
 -Mam do Ciebie prośbę.- Powiedziałam, ale przerwał mi dzwonek na lekcje.- Kurde. Powiem Ci na lekcji.
   -O co chodziło?- Spytała szeptem Sara tak żeby nauczyciel polskiego nie usłyszał.
 -Bo chodzi o twoje urodziny. Mogłabyś  mnie kryć, że u Ciebie nocuje? Proszę to ważne!
 -Nie ma sprawy.- Uśmiechnęła się.
 -Ale moja mama chce gadać z Twoimi rodzicami.
 -To ja z nimi pogadam jako moja mama! A jak coś weźmiemy kogoś kto będzie udawał tatę i załatwione!
 -Jesteś kochana, dziękuje.- Przytuliłam ją i wtedy odezwał się nauczyciel.
 -Pani Wilde i Bloom dostajecie uwagę za rozmowy! - Powiedział zdenerwowany i zirytowany naszym gadulstwem.- Od tego są przerwy.
 -Przepraszamy.- Powiedziałyśmy równocześnie i od tej pory zachowywałyśmy się już dobrze.
   Kolejna lekcja minęła, a ja nie widziałam Jasona, może nie mógł? Albo może coś się stało?
 -Weszłam do stołówki i razem z dziewczynami z klasy jadłam obiad. Przede mną już tylko biologia i do domu. Wyszłam na
korytarz. Był tam. Kamień spadł mi z serca, że wszystko jest ok. Podbiegłam do Niego i się przytuliłam.
 -Hej.- Powiedział tuląc mnie.
 -Myślałam, że nie przyjdziesz.
 -Trochę się spóźniłem.
 -Trochę? Zaczynałeś 2 godz temu!
 -Zaspałem.- Uśmiechną się zalotnie. Znowu zadzwonił dzwonek, zwszę musiał przerwać w najmniej odpowiedniej chwili.
Pocałowałam go w policzek i poszłam pod klasę. Wtedy podeszła do mnie Klara wraz z pustymi przyjaciółkami o blond włosach.
Wyglądała na nieźle wkurzoną, ale ja nic nie mogłam poradzić.
 -Ej Ty.- Powiedziała szturchając mnie za za ramię. Nie chętnie spojrzałam na nią.- Widziałam Cię z Jasonem!
 -Ty go w ogóle znasz?- Zdziwiłam się i zaśmiałam.
 -Tak, znam! To mój chłopak i nie masz prawa z nim gadać, a tym bardziej przytulać i całować! zrozumiano?
 -Grozisz mi? Podeszłam na nią i z zabójczymi spojrzeniami stałyśmy. Miałam ochotę się na nią rzucić i ona chyba też.
 -A żebyś wiedziała!
 -Nie boje się. Załatwimy to po szkole! Ok? - Byłam pewna siebie.
 -Dobra po tej lekcji o 15:00 obok boiska!
Przytaknęłam i weszłam do otwartej klasy. Wszyscy się na nas patrzyli. Usiadłam koło Sary w rzędzie od ściany. Klara
siedziała w środkowy na końcu tak jak Ja i rzuciła mi karteczkę. Rozwinęłam ją a w niej zdjęcie jej i Jasona jak się
przytulali i całowali oraz napis:
                                   "NIE ŻYJESZ TY SZMA**"

Znów rzuciła mi złowrogie spojrzenie, a ja ze złości już nie wytrzymałam. Wstałam. Ona również. Oczy znów zwróciły się na
nas.
 -Rose daj spokój, siadaj.- Błagała Sara.
 - O nieee!- Krzyknęłam kiedy mnie kopnęła w piszczel. Rzuciłam się na nią i przewróciłam. Podbiegł do nas nauczyciel
próbując nas rozdzielić tak samo jak Sara i przyjaciółeczki Klary. Szarpałam się z nią jak mogłam najmocniej. Jakbym
mogła zabiłabym Ją. W końcu mnie złapała Sara i jeszcze jeden chłopak z klasy, a ją nauczyciel. Byłam dumna z jej złamanego
nosa. Jej mina i ten płacz był bezcenny. Ja miałam tylko trzy zadrapania na prawym policzku.
 -Dość. Wy dwie do Dyrektora, niech ktoś je zaprowadzi bo sam nie dam rady jak zrobią to znowu. Szli koło nas Tom i Jack.
Gdy kończyłyśmy przechodzić korytarz i byłyśmy przed gabinetem Dyrektora z sali obok wyszedł ten zdrajca z gąbkami w ręku.
Chciałam do niego podejść, ale Tom mi zablokował drogę i wepchną do gabinetu.
 -Co się stało! Rose!- Krzykną za mną, ale ja już byłam w środku.
   Pomieszczenie było dość duże, za biurkiem przy komputerze siedziała Pani Dyrektor i już zaraz przyszła wychowawczyni.
 -Słucham, co się stało!?- Mówiła zdenerwowana, a my naraz zaczęłyśmy się tłumaczyć przekrzykując się.
 -STOP! Po kolei nic nie rozumiem.
Klara zaczęła.- Ona się na mnie rzuciła, to Ona zaczęła, wszystko to Jej wina!
 -Moja? Ty zaczęłaś, pierwsza podeszłaś przed lekcją i...- Nie skończyłam kiedy Pani nam przerwała.
 -Obydwie zostajecie po lekcjach i dostajecie po -40 za bójkę!
 -Co? Ale to jest strasznie dużo!- Mówiłam.
 -Koniec! Teraz do Pielęgniarki!
   Bez słowa poszłyśmy już same, nie miałam ochoty gadać, czułam tylko ból zadrapanego do krwi policzka i podbite oko.
Pani nas opatrzyła i stwierdziła, że nos Tamtej nie wygląda najlepiej, z czego się bardzo cieszyłam. Po kilku minutach
przyszła moja mama przerażona i jej tata z taką samą miną jak wszyscy, którzy nas widzieli. Po wyjściu tylko dojrzałam
Jasona patrzącego na mnie, ale nie podszedł, dałam znak, że nie chce gadać i wyszłam ze szkoły. Podarowali nam kare z
odsiadki, ale punkty zostały. Pojechałyśmy do domu. Przez drogę nie odezwałam się nic. Ale po wejściu do domu rozpoczął się
krzyk.

1 komentarz: