ROZDZIAŁ 24
-Trzymaj.- Jason podał mi gorącą herbatę.- Koszmar jakiś miałaś?
-Najgorszy na świecie, wszystko mnie dręczy i czego się boje.- Głęboko oddycham.
-A zdradzisz mi szczegóły?- Uśmiecha się pytająco.
-Byłam w lesie, w palącym się domu, w pomieszczeniu bez wyjścia z wiesz kim...- Kiwa głową, że wie o kogo chodzi.-
Później jeszcze pająki, T Y i wyjątkowo kolczaste róże.
-Chwileczkę... Ja?- Wzruszam ramionami.
-W innym sensie- Ty z Klarą.
-Myślałem, że zrozumiałaś o co chodzi?
-Tak, tylko tak jakoś to mi zostało i w ogóle.- Unikam jego wzroku.
-Jest już 7:45. Zaraz zaczynasz lekcje.
-Zapomniałam. Nie chce mi się iść, zostaje. Ale mam dziś sprawdzian z matmy i muszę poprawić ocenę, więc chyba jednak
muszę.
-To chodź.- Bierze mnie za rękę i biegniemy do mojego pokoju.- Musisz się chyba ubrać.- Zauważa.
Przecież mam na sobie jego bluzę i jakieś dresy.
-Może to?- Wyciąga z mojej szafy krótką spódnicę.
-Nie, raczej nie. Idę do szkoły, a nie na jakąś imprezę.- Wyrywam spódnicę z ręki i wrzucam spowrotem do szafy.
Wyciągam normalną bluzkę z krótkim rękawem oraz Jeansowe spodenki.
-Yhm.- Pokazuję drzwi i, że chcę się przebrać.
Gdy zostaje sama, szybko się ubieram i podchodzę do lustra. Splatam włosy w warkocza opadającego na prawe ramie.
Podciągam rzęsy tuszem i nakładam błyszczyk na usta. Spoglądam ostatni raz w swoje odbicie czy dobrze wyglądam i wychodzę
z pokoju.
-Pięknie wyglądasz.- Mierzy mnie wzrokiem od stóp do głowy.
-Poczekaj oddam Ci bluzę.- Odwracam się, ale Jason łapie mnie za rękę i odwraca.
-Nie musisz.- Podchodzi bliżej i namiętnie mnie całuje przez kilka minut kiedy nagle go odpycham zdając sobie sprawę, że
już się spóźnię.
Łapię plecak i szybko biegniemy do szkoły. Spóźniłam się 15min. Jednak nie przejmuję się i zaczynam nudny dzień w
szkole. Gdy zaczyna się przerwa łapię Sarę na korytarzu.
-Czemu zadzwoniłaś do Jasona?
-No wiesz... Powiedziałam, że to rozwiążę.
-I za to Ci dziękuję.- Mocno ją ściskam.
-No już, możesz mnie puścić! Udusisz mnie!
-Przepraszam, strasznie się cieszę.
-Co się stało, że tak się cieszysz, on nie wyjeżdża czy co?
-Wyjeżdża.- Przypominam sobie.- Ale miałaś rację, potrzebowałam z nim porozmawiać i przy okazji oglądać filmy do prawie
rana i zasnąć w jego na jego kolanach.- Wracam myślami do tamtej chwili kiedy Sara pstryka mi przed oczami.
-Halo! Wróć na ziemię i idziemy na w-f.- Przytakuję i idziemy na sale gimnastyczną.
Wraz nie mogę się skupić. Ostatniej nocy tyle się wydarzyło, a zwłaszcza, że mama mnie zostawiła. Chyba, że koleś ze
snu miał rację i nią nie była. Rozmyślałam całą lekcję. Pomimo kilkokrotnej interwencji koleżanek wciąż byłam gdzie
indziej.
Przeze mnie nie wygrałyśmy meczu w siatkówkę z klasą A, ale trudno się mówi.
Podczas obiadu siadam obok dziewczyn z klasy i gadamy o sprawdzianie z matematyki, który poszedł mi dobrze. Spoglądam w
stronę Jasona i zauważam, że patrzył na mnie, ponieważ szybko się odwrócił. Robię to kilka razy śmiejąc się przy tym sama
do siebie.
-Przestań!- Skarciła mnie Gemma.
-Jak ja nie mogę.- Staram się powstrzymać i się już nie odwracać.
W końcu nasze oczy się spotykają i posyłam mu ciepły uśmiech, nie śmiejąc się już jak idiotka.
Lekcje się kończą i wracam do domu ze słuchawkami uszach z muzyką na cały głos. Trochę tańczę po drodze nie zwracając
uwagi na dziwnie patrzących na mnie przechodniów. Wchodzę do domu i znów mam uczucie samotności. Nie lubię być sama w
domu. Nie mam z kim pogadać. Zamawiam sobie kebaba do domu i zaczynam szperać w pokoju mamy.
Znajduję kilka listów i książkę schowaną w ubraniach w szafie. Czytam pierwszy:
19.10.2012r.
"Witaj, wkrótce przyjdę i Cię zabiorę. Rose mam nadzieję, że
dotarła do domu, bo mam z nią do pogadania. Otworzyła księgę.
Miałaś pilnować by tego nie zrobiła!!! Potrzebuję ją otworzyć,
ale już nigdy tego nie zrobię, a moja moc osłabnie, gdyż prawie
cała przeszła na moją bratanicę. Musisz być ostrożna i nic jej
nie mówić. Bądź gotowa, abyś w każdej chwili mogła do nas dołączyć.
Dobrze jakbyś była ze swoją "córeczką". Oszczędziło by nam to
problemu z szukaniem jej. Trzeba będzie też niezauważalnie zwinąć
jej przyjaciela, ponieważ prawdopodobnie wszystko mu powiedziała,
a wiesz, że nie możemy mieć świadków. Trzymaj się obietnicy, a
znów będziesz jedną z nas. Potrzebujemy tylko Jej i zadanie na
zawsze będzie wykonane i nikt już nam nie przeszkodzi. Pamiętaj!"
Czyli mój koszmar stał się prawdą. Jason jest w niebezpieczeństwie tak samo jak ja. Tyle, że on musi wyjechać i, gdy
to zrobi będzie bezpieczny w przeciwieństwie do mnie... Biorę telefon do ręki i dzwonię:
-halo?
-Cześć to ja. Mam do ciebie małą prośbę.
-no?
-Błagam Cię, bądź ostrożny. Nie chódź wieczorem i bądź w towarzystwie do wyjazdu.
-A co się stało?
-Nic tylko, że proszę zrób tak, albo nawet wyleć dzień wcześniej, schowaj się i nie wychodź, tak będzie lepiej dla
Ciebie.
-Ale o co chodzi, chcesz, żebym wcześniej wyleciał czy co?
-Nie! To ważne, naprawdę, jeśli zauważysz coś dziwnego, albo jakby coś się stało to od razu dzwoń do mnie.
-Dobra, a Ty?
-Dam sobie radę.- Rozłączam się.
Zamykam drzwi i zasłaniam wszystkie okna. Będę tu siedziała i nie wychodziła. Woda jest jedzenia trochę, ale mogę zamawiać, bo na lodówcę leży portfel.
ja pierd*le. Koszmar ! teraz mi bd sie to sniło po nocach... brrrr. ;d ale naparawde masz talent. ;p
OdpowiedzUsuńdzięki
OdpowiedzUsuńmeega :D czekam na dalsze rozdziały :P
OdpowiedzUsuń