czytacie i podoba wam się

poniedziałek, 4 czerwca 2012

19 roz.

ROZDZIAŁ 19


   -Już nie mogę, mam dość.- Jest prawie popołudnie, a ja nie widzę końca lasu. Marzę tylko żeby wrócić do domu, zjeść
podwójną porcję obiadu i wypić całą butelkę soku pomarańczowego. Weszłabym pod prysznic i poszła spać. Jetem innymi
słowy wyczerpana! Usiadłam już nie wiem który raz z bólu nóg. Nie miałam wyjścia. Przecież nie dojdę. Wiatr przewiał mnie
do szpiku kości, a całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Wzięłam telefon do ręki, który miał ju jedną kreskę baterii.
Zadzwoniłam na numer,  którego dzwonił do mnie Jason.
 -Tak słucham?- Powiedział gruby głos taty Jasona.
 -ym... Dzień dobry, czy mogła bym rozmawiać z Jasonem?
 -A kto mówi?
 -Jestem Rose, a On zostawił telefon imprezie u koleżanki.- Wymyśliłam.
 -Już daję.- Usłyszałam wołanie i po chwili odezwał się głos.
 -Tak?
 -Jason? To ja Rose, proszę Cię pomóż mi jestem w środku lasu i już nawet nie wiem czy dobrze idę...- Mówiłam szybko.- Oddałam
tą książkę i wracam sama... i - Zatrzymałam się w słowie.- ee.. ja Cię.. Prze..- Nie skończyłam.
 -Nie musisz. Ja też zawaliłem. Gdzie jesteś?
 -Mówiłam, że w lesie. Nie wiem ile już idę, chyba z 10 godz i zostało mi drugie tyle. Po prostu nie mogę, nie mam siły.
 -Już idę. Siedź w miejscu!- Rozłączył się. Zrobiłam jak kazał. Oparłam się o drzewo i czekałam. Nawet nie zauważyłam
kiedy głowa mi opadła na ziemię, a ja zasnęłam...


  Coś mnie szturchało za ramię. Otworzyłam z wysiłkiem oczy. Przymrużyłam je. Świat był rozmazany, wzięłam się za głowę i
próbowałam zatrzymać wirowanie i ból głowy jaki mnie ogarną. Znowu zamknęłam oczy i położyłam głowę spowrotem na ziemię.
Było mi zimno i miałam drgawki. Robiło mi się nie dobrze od zapachów lasu. Przez nudności traciłam coraz więcej sił.
Raz ciemność, a raz kolory. Uniosłam się do góry, i trochę mną miotało. Ręka swobodnie zwisała, tak jak głowa, która zaraz
zostałam podniesiona, ale nie przeze mnie. Spowrotem zasnęłam i nie wiem po jakim czasie się obudziłam.
   Znów na ziemi.
 -Rose? Powiedz coś! To Ja, jestem tu z Tobą! Obudź się!- Wołał głos, ja nic nie mogłam zrobić,  byłam jakby sparaliżowana.
   Udało mi się. Ruszyłam palcem lewej ręki. Starałam się ją podnieść. Każdy łapany z trudnością oddech co kilkanaście
sekund zmniejszał moje szanse do zera. Musiałam oddychać. Czułam jak serce mi zwalnia, z szybkiego bicia spadło do normalnego
tępa, ale potem coraz wolniej.
 -Rose! Nie! Obudź się!- Wołał.
   I nagle! odzyskałam siły! wstałam, wszystko widziałam dobrze. Podeszłam do Jasona przytulającego ciało. Wtedy zdałam
sobie sprawę, że to ja!!! Podbiegłam do niego i chciałam dotknąć jego ramienia, ale... Przenikło go. Nie czuł mojego
dotyku. Ja jego czułam. Czułam jak mnie tuli. Łzy już mi nie ciekły tak jak po jego policzkach. Położył mnie prosto,
odchylił podbródek i zatkał nos. Zaczął wdychać powietrze w moje ciało. Potem uciskał rękoma klatkę piersiową i znowu
wdechy.
 -Ja chce żyć!- Krzyknęłam w niebo.- Ja go kocham i chce Żyć!- Wołałam i wtedy po moim policzku spłynęła łza. -Ale jak?!
Przecież nie mogłam...

   Znowu ciemno, i zaraz mnóstwo gałęzi nade mną. spróbowałam podnieść głowę. Orientowałam co się wokół mnie dzieje.
Na tle zielonych liści pojawiła się twarz JASONA. Jego łza spłynęła po policzku i skapnęła na mój.

   Leżałam na polanie, pod jabłonią. Podniósł mnie i doszedł do pola, potem przez łąkę i przy znaku miasta położył mnie.
 -Zadzwonię na pogotowie i zaczekamy tu.
 -Nie możesz.- Wyszeptałam patrząc mu w oczy.
 -Ale ja nie dam razy dłużej! A może do Sary, to twoja przyjaciółka i z tego co wiem z wczoraj orientuje się jak prowadzić
samochód! Weźmie od ojca tak żeby nie widział i przyjedzie.
   Chwycił telefon do ręki. Już pikał, że się zaraz wyłączy. Zdążył napisać sms zanim się całkowicie wyłączył.
 -I...
 -Nie wiem.- Odpowiedział zrezygnowany.
Wziął mnie na ręce i z zaciśniętymi zębami szedł dalej. Kręciłam przecząco głową, żeby przestał.
 -Powiem to co Ty mi powiedziałaś, kiedy to Ja potrzebowałem pomocy.- "Nie zostawię Cię tu"! Wtedy nadjechała błękitna
mazda i zatrzymała się, wysiadła z niej Sara z przerażoną miną jakby przed chwilą miała wypadek.
 -Co się stało?!- Krzyknęła jeszcze bardziej zdenerwowana.
 -Nie gadaj tylko mi pomóż!- Nie wiem czy spałam, ale słyszałam ich głosy i czułam jak mnie przenoszą.
   Delikatna dłoń wzięła mnie za rękę i powiedziała: "Trzymaj się". Oznaczało to, że jedziemy do szpitala. Jadnak chyba
nie. Przenieśli mnie na łóżku w moim domu, pomimo sprzeciwu Sary. Dom był pusty, a drzwi, a drzwi otwarte do niego otwarte.
 -Co drzwi zamknięte?!- Ktoś powiedział, szarpali drzwi od mojego pokoju, które miały w środku klucz. Ale udało im się otworzyć
za pomocą wsówki do włosów. Wnieśli mnie i już wtedy leżałam na wygodnym łóżku i zasnęłam.

1 komentarz: