27 ROZDZIAŁ
-R O S E !- Zawołał.- Żyjesz?!- Potrząsał mną. Otworzyłam lekko oczy i mrugnęłam.- Wszystko OK?
-Chyba tak, ale nie mogę ruszyć nogami i kręci mi się w głowie.- Patrze przejęta na Jasona.- A co Ty tu robisz?!
-To samo co Ty, tylko, że byłem pierwszy.- Lekko się uśmiecha.-A od kiedy, nie wiem, nie ma tu okna, więc nie wiem nawet
jaka jest pora dnia.
-Chyba środek dnia. Zabrali mnie w nocy, więc jest dzień, albo i wieczór, zależy jak się przemieszczali.- zastanawiam
się. Próbuję wstać. Pomimo pomocy, nie mogę ustać.
-Co się dzieje?- Pytam siadając znów drewnianej podłodze.
-Trucizna nie przestała jeszcze działać.
-Że co?! Skąd wiesz.- On tylko wzdycha i daje do zrozumienia, że nie chce mu wyjaśniać.- A kiedy przestanie?
-Zależy kiedy ją dostałaś i w jakiej ilości. Ale jak widzę to musiałaś dostać sporo.
-A dlaczego?- Pytam zdziwiona, że tyle wie.
-Jesteś tak blada, że prawie biała i ręce Ci się trzęsą.- Spoglądam na dłonie, które rzeczywiście takie są.- A tak poza
tym wyglądasz, przepraszam, że to powiem...- Strasznie, jakbyś nie spała od tygodnia, nie mówiąc o tych wystających
żebrach.- Patrze na niego. Kiedy widział mój brzuch?- Zerkam również i na tą część ciała. Spostrzegam nie swoją starą
bluzę, ale skórzaną kurtkę.
-Po co mi ją dawałeś?!- Zaczynam rozsuwać kurtkę. Jednak znów jest zasunięta kiedy spostrzegam, że nie mam pod spodem
swojej bluzki.
-Właśnie dlatego. Musiałaś się nieźle szarpać żeby aż tak zniszczyć bluzkę, że sama spadała.- Wyskoczył mi rumieniec na
policzkach, bo ten moment dobrze pamiętałam.
Rozejrzałam się dookoła.- Zwykły mały pokój, drewniane podłogi, białe ściany coś przypominające łóżko i jedna lampa.
-Chodź.- Pomaga mi wstać i idę praktycznie podpierając się o niego, a nie na własnych nogach. Siadam na twardym materacu
z drewnianymi nogami.
Drzwi lekko się uchylają i wchodzi mężczyzna-zakonnik.
-O! Proszę, już się obudziła!- Patrze na ten jego uśmiech cwaniaczka i mam ochotę go zabić- Teraz, zaraz i w każdym
momencie.
-Po co mnie tu ściągnęliście!-Wzdycha ciężko.
-Przejdźmy do rzeczy. Chcemy, abyś...-nie dokańcza kiedy Jason mu przerywa.
-Nie! Odpowiedziałem już na to i ja się nie zgadzam!
-To jej decyzja nie Twoja chłopcze. Więc nie wtrącaj się!- Podnosi głos.
-Ale chodzi też o mnie, więc NIE!!!
-Mogę wiedzieć co się tu dzieje!!!- Krzyknęłam, aby przypomnieć, że ja tu też jestem.
-Więc chodzi o to, że jeżeli się poddasz, weźmiemy Ciebie, a jego zostawimy przy życiu.- Moje oczy stają się duże, a ja z
powagi sytuacji otwieram usta.
-Jak to przy życiu?! Nie możecie tego zrobić!
-Dlatego wybór jest Twój. Wrócę za kilka godzin i czekam na odpowiedź.
-Co?! Nie czekaj.- Zamyka drzwi.- Wiedziałeś?! Czemu mi nie powiedziałeś!
-Bo nie chciałem! Ja już wybrałem i tak ma zostać!- Wstaje.
-Czyli moja decyzja i Ja się nie liczę?!- Odwraca się i nie odpowiada.- No, więc rozumiem.
-Właśnie, że nie! Robię to, bo aż za bardzo się dla mnie liczysz! Jak nikt inny!
-I dlatego dasz się zabić?! I nie stawisz oporu? Nie będziesz próbował walczyć?!
-Ja nie mogę, ale Ty możesz! Z tego co wiem... Jesteś silniejsza niż myślisz! Mówili coś o Twoich oczach, że one mogą nas
uwolnić! Więc nic nie zależy ode mnie!
-Boże! Co wy macie do moich oczu? Ja nie wiem co się tu dzieje, ale nie mam zamiaru tu siedzieć, tak jak to Ty
zamierzasz!
-Daj spokój! Oboje wiemy jak się to skończy! Albo Ty albo Ja!
-Ale Ty masz rodzinę! Masz do kogo wracać! Ja nie mam, jestem sama i nikt się teraz o mnie nie martwi, Ciebie szuka
policja! Zrozum! Twoje życie ma sens!- Siadam na podłodze i podsuwam się pod ścianę- Skąd wiesz co będzie! Nikt nie wie,
a ja nie mam zamiaru przegrać z jakimiś psycholami!
-Ty nic nie wiesz! Rozmawiałem z Klarą i wytłumaczyła mi.
-Co?! Z kim?! Jak z nią gadałeś?! Przecież...
-Była tu! A Ty jesteś paranormalna! Możesz zabić ich wszystkich! Możesz zrobić z nimi co chcesz! Nie możesz zranić osoby,
której kochasz ani swojej rodziny, te osoby możesz tylko własnymi rękami uśmiercić! Rób co chcesz! Ja się nie mieszam!
Nagle ktoś stoi w drzwiach. To ten sam człowiek.
-Moglibyście być ciszej? Nie jesteście tu sami, poza tym wciąż czekam na decyzję.
-Podjęta.-Odpowiadamy zgodnie razem.- Ja zostaje znów oboje. Patrzymy na siebie.
-To moja decyzja i ja zostaje.
-A może oboje?
-Nie!!!
-Ale oboje chcecie, więc chłopak jutro o świcie, a Ty piętnastego o północy. Ustalone! Żegnam.
-Co żeś zrobił?
-Ja? To Ty i nie zwalaj na mnie!- Uciszam się i więcej już się nie odzywałam.
Przez całą noc panowała cisza, aż się obudziłam. Odskoczyłam od Jasona leżącego obok na łóżku i spostrzegłam, że już
normalnie chodzę.
-Dlaczego mnie dotykałeś?!- Budzi się.- Jestem przecież Twoim zdaniem PARANORMALNA!!!
-Znów chcesz się kłócić?
-Znów? Wczorajsza nie została skończona! A Ty powinieneś się teraz martwić, bo zaraz umrzesz!
-Przynajmniej słusznie i dla kogoś, za kogoś, ale Ty musiałaś być bohaterką i zabić siebie!
Wale w ścianę i w tej chwili poczułam jakby serce mnie zabolało. Upadam na kolana i głęboko oddycham.
-Co się stało.- Wstaje, ale zatrzymuje go ręką.
-Nie podchodź! Odejdź i zostaw mnie w spokoju!- Odsuwam się na czworaka do kąta i siedzę tam dość długo kiedy odzywa się:
-Jesteś głodna?
-Nie.- Odpowiadam ostro.
-Zaraz powinni coś przynieść, tak jak wczoraj.
-Mówiłam, że nie jestem głodna!
-Ale powinnaś.- Odpowiada cicho i siedzi dalej po drugiej stronie małego pokoju.
Zastanawiam się co będzie jak po niego przyjdą, co zrobi i co ja zrobię. Czasami nie opanowuję emocji. Nie mogę przestać
o tym myśleć. Ten strach zżera mnie od środka, a na zewnątrz nic nie widać. Tylko ja to czuję i chce przerwać tą dziwną
ciszę normalną rozmową, ale nie potrafię, albo znowu zacznie się kłótnia, albo sama nie zdobędę się na odwagę żeby się
odezwać.
Ktoś wchodzi z talerzem z jakimś świństwem i stawia na podłodze. Jednak nie odejdzie tak po prostu, zamykam szybko
drzwi i zagradzam mu drogę. Czuję jego przerażenie, czuję i widzę. Jason siedzi z tyłu i patrzy na całą sytuację.
Podchodzę do trochę wyższego mężczyzny. Nie wiem co zrobię, ale na pewno nic dobrego dla tego tutaj.
-Wypuść mnie!
-Nie krzycz. Wszystko będzie dobrze jak nas stąd wypuścisz.- Mówię powoli.
-A jak nie to co?- Jego wzrok zdradza jaki jest słaby,
-Nic przyjemnego.- Szepcze mu do ucha.
-Ale ja nie mogę! Zabiją mnie za to i nie zrobię tego.
-Nie chcesz zginąć? To wyprowadź nas stąd i będziesz wolny... Nic Ci nie zrobię.
Namyśla się i zaprzecza głową, że się nie zgadza. Nie wiem c zrobić, więc powoli wyciągam rękę z nadzieją, że się
przestraszy, ale to co zrobił to mało powiedziane. On padł na kolana i błagał o życie.
-To nas wyprowadź!
-Zgoda! Tylko proszę, nic mi nie rób.- Będę przychodził po Twojego przyjaciela i wtedy Wam pomogę.
-Skąd mogę wiedzieć, że mogę Ci ufać?- Ale widzę go jak drży, więc pozwalam Mu odejść i siadam pod ścianą i patrze na
Jasona, który nie wie co powiedzieć.
-Co się gapisz?!
-Nic, ciekawi mnie co zrobisz jak nas zdradzi tamtym i natychmiast zabiją nas dwoje.
-Nie wiem, ale próbuję!
-A czy możesz mi wyjaśnić czego jeszcze chcą? Czego nas chcą zabić skoro dałaś im to co chcieli?!
-Nie mieszaj się!
-Mam prawo wiedzieć! Jest coś czego nie wiem?!- Patrze na niego bez słowa i zdaję sobie sprawę, że to mnie zdradziło.-
Słucham?! Czego ten facet bał się Ciebie? O co chodzi z oczami? Dlaczego właśnie Ty, bo ja już nie rozumiem!
Siedzę cicho i wbijam wzrok w podłogę i siedzę tak niezliczony czas, w końcu zasypiam.
Budzi mnie Jason.
-Zaraz idę, Twój przyjaciel się nie pojawia.- Odsuwa się.
-Boisz się?- Wymksnęło mi się.
-Trochę...- Mówi cicho.- Przed tym mogłabyś mi powiedzieć i wytłumaczyć?
-Nie chce o tym mówić.- odpowiadam spokojnie. Patrzy na mnie błagalnie.- NIE! NIE I KONIEC!
-Czy musisz być taka uparta?!- Przeszywam go wzrokiem.
-Na prawde chcesz wiedzieć?!- Podnoszę się i staję przed nim i zaczynam wykrzykiwać.
-Pochodzę z rodu "morderczych serc". Nawet nie wiem kim byli, ale Ci tutaj mieli za zadanie ich zabić i ja miałam być
ostatnia. Mieli podejrzenia, ale potem zrezygnowali! Kiedy ja otworzyłam książkę, co tylko to pokolenie mogło otworzyć!
Uniemożliwiłam dostęp mojemu WUJKOWI! Temu co chce mnie zabić! Nie wiem o co chodzi z oczami, ale wiem, że posiadam wielką
moc w sercu! Na ostatniej kartce książki byłam JA. Byli tam wszyscy moi przodkowie, których zabili i ja miałam wyznaczoną
już datę. To piętnasty października! Czyli za dwa dni. Ty dziś, a ja potem! Wszystko wiedziałam i tego się tak bałam i
boję. Kiedy powiedziałeś, że wyjeżdżasz, zamknęłam się. Sama, matka uciekła i jest jedną z nich! Zaczęłam pić kofeinę i
napoje energetyzujące. Przestałam jeść i sypiać! Załamałam się. Nie odpisywałeś i poszłam Cię szukać z Sarą, ale Ona
przestraszyła się mnie! Moich oczu! Gdy jestem zła i przerażona lub czuję ból w sercu robią się same takie czarne. Nie mam
na nic wpływu! Jestem zdana na łaskę Boga, bo nic nie rozumiem i nie umiem! TO JA JESTEM POKOLENIEM !!! zawsze szukali
mnie i sama ujawniłam się kiedy otworzyłam tę cholerną księgę! Miałabym spokój, bo ja bym była tu sama, a Ty bezpieczny w
mieście nic nie wiedząc! Jestem pokoleniem i Cię kocham! To przez to nic nie zauważyłam! Trzeba było jechać od razu i
zostawić mnie!- Już płaczę i stoję osłupiała przed nim, z myślą, że powiedziałam Mu prawdę.
wiesz co ? az mnie dreszcze przeszły. ;p
OdpowiedzUsuń