ROZDZIAŁ 13
Zaczęłam się budzić, Oczy mi się kleiły, a ja jakoś słabo się czułam, nie mogłam się ruszyć. W końcu zaczęłam widzieć
nie rozmazany obraz. Ale już w tej chwili wolałam znowu zapaść w dezoriętacje i obudzić się, gdy mnie tu nie będzie.
Siedzieli przy mnie, na przeciwko mnie i za mną. Próbowałam się ruszyć, ale nie mogłam byłam przywiązana do krzesła.
Rozpoznałam to miejsce...
-Nie! Nie! Nie! To nie może być prawda! Znowu tu jestem!- Krzyczałam, szarpiąc, aby się uwolnić, ale to nic nie dało.
Do oczu cisnęły mi się łzy. Nie mogłam uwierzyć, miałam nadzieje, że to zły sen, chciałam żeby nim był, ale to była
rzeczywistość...-Byłam w tym samym miejscu, w tym samym pokoju, z tymi samymi ludźmi... Jeśli można ich tak nazwać.
-Słucham?- Zapytał mężczyzna siedzący na przeciwko mnie. Miał maskę, ale ja już widziałam jego twarz.
-Czego chcesz?- Powiedziałam z pogardą patrząc mu w oczy.
-Miałaś jakąś propozycje dla nas, prawda? Więc jej słucham, co chciałaś powiedzieć?
-J..j..a ja- Zająkałam się, ale po chwili nabrałam odwagi i powiedziałam- Chciałam wam oddać tą książkę wzamian, że
powiecie mi kim jesteście, dlaczego ja i dlaczego ta głupia książka jest dla was taka ważna! Oraz zostawicie mnie w spokoju
raz na zawsze i znikniecie z mojego życia!- To zdanie wypowiedziałam ze złością przez zaciśnięte zęby.
-Aż takie wysokie wymagania? Nie wiem czy mogę się na to zgodzić.
-Jeśli nie, to nic wam dam chodź byście mnie mieli zabić!- Byłam teraz pewna siebie mając przewagę w rozmowie.
-Hmm..-Zastanawiał się.- Przepraszam Cię na chwilkę.- Mówiąc to wyszedł z całą resztą stojącej gromady. Został jeden,
tym razem wiedziałam, że jest i że stoi za mną. Poczekałam chwilę i się odezwałam przerywając głęboką ciszę:
-Po co to robicie?
Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, więc powtórzyłam tyle, że teraz głośniej:
-Po co to robicie?!
-Nie mogę Ci nic powiedzieć, więc siedź cicho i spokojnie.- Odpowiedział grubym głosem.
-Ale teraz możesz, nikogo nie ma i nie musisz udawać nie wiadomo kogo, bo jesteś tylko zwykłym idiotą wykonującym rozkazy
bez żadnego sprzeciwienia!
-Uważaj na słowa smarkulo, bo...- Groził mi lecz nie dokończył, gdyż do pokoju wszeszli ponownie mężczyźni.
-Więc tak...- Odezwał się ten co prowadził ze mną rozmowę wcześniej.- Możemy tak zrobić. Przyniesiesz nam księgę, a my
Ci wszystko powiemy o co prosiłaś i damy Ci spokój.
-Nie tak mówiłam. Najpierw Wy mi odpowiecie na moje pytania,a wtedy ja przyniosę tą "księgę" i odejdę.
-Ale nie mamy pewności, że tak zrobisz.
-Ja też nie mam, a wy nie macie dużo do stracenia tylko do zyskania.
-No dobrze, więc tak zróbmy.- Odpowiedział po chwili namysłu.- To co chcesz wiedzieć najpierw?
-Kim jesteście i dlaczego akurat ja?
-Jesteśmy starożytnymi zakonnikami z około VII w. z nikomu nie znanego zakonu, którego nazwy nikt nie zna lecz tylko sam
jego twórca. Naszym zadaniem jest zakończyć życie rodu "Morderczych serc", ale nigdy nam się nie udało, bo jakiś potomek
zostawał i dawał następne pokolenia. Nie wiemy kto nim jest, gdyż ostał tylko jeden lub jedna, której nie odnaleźliśmy i
nie wiemy gdzie szukać. A dlaczego ty? To bardzo proste, byłaś naszą podejrzaną o to, więc zamierzaliśmy Cię zabić, ale
okazało się, że nie masz żadnych nadzwyczajnych zachowań czy czegoś w tym rodzaju, więc chcieliśmy się Cię pozbyć, aby nie
mieć żadnych świadków.- Po tych słowach zatkało mnie, ale pytałam dalej.
-Po co wam książka, którą mam?
-Są w niej zapisane osoby, które należały do rodziny Covenent, która z kolei jest rodziną "Morderczych serc".
-Dlaczego ich tak nazywacie?
-Ponieważ legenda głosi, że mają wielką moc drzemiącą i ukrywającą się w ich sercach, czyli inaczej są zagrożeniem.
-Ale.. Skoro to tylko legenda to czemu w nią wierztzycie?
-Bo wiele lat temu widzieliśmy skutki jej wydostania się z ciała, oczywiście nie my, ale poprzedni członkowie zakonu. A
teraz masz nam przynieść książkę tak jak obiecałaś i puścimy Cię wolno.
-Jeszcze jedno zanim pójdę. Czy każdy może ją otworzyć?
-Oczywiście, że nie. Tylko najmłodsze pokolenie, które żyje, chyba, że jeśli jeszcze nie zdoła otworzyć to może to zrobić
następny w kolejce przodek.
-A czy zapisane w nim osoby mogą być ukazane jeszcze za życia?
-Tak. Wyznaczana jest data i jej się trzymamy.- Wstał i zwrócił się do wysokiego mężczyzny:
-Rozwiąż ją i daj konia, niech jedzie do domu.
-Co? Jakim koniem???
-Do domu długa droga, na pieszo będziesz dopiero za dwa dni, konno przy wschodzie słońca. Pamiętaj, że masz być tu w ciągu
7 dni.
Nie wiedziałam co powiedzieć w prawdzie umiem jeździć, ale jak trafić do Irvine? I co ludzie jadący samochodami sobie
o mnie pomyślą? Szłam za Mężczyzną skrytym za kapturem.
-Czekaj tu, zaraz przyprowadzę Ci twojego wierzchowca.
Zrobiłam tak jak powiedział- czekałam. Po 10 minutach przyprowadził mi Ogromnego czarnego ogiera, był już osiodłany i
miałam już na nim wyruszać. Wsiadłam na olbrzyma z pomocą mężczyzny obok.
-Jak mam dojechać?
-Kieruj się na tamten las w oddali.- Wskazał palcem kierunek.- Przez niego przejedziesz i skierujesz się na wschodzące
słońce. Tu masz płaszcz, bo zaraz zacznie padać.- Podał mi czarną jakby pelerynę z kapturem. Nie wiem dlaczego, ale był dla
mnie miły. Wydawało mi się, że go skądś znam i widać było, że mówi dość dziwnie, ale nie zwracałam uwagi
-To dobry koń tylko, że uparty. Wierny SWOJEMU jeźdźcowi, więc uważaj.
-Dziękuję.- Nałożyłam płaszcz i ruszyłam galopem w kierunku lasu.
SORKI! rozdział 13!!!! pomyliłam się
OdpowiedzUsuńsuper :) już nie mogę doczekac się dalszych czesci :P
OdpowiedzUsuńjacie.. niby w dziesiejszych czasach, a ci "zakonnicy" jacys nie dorozgarnieci. ; DD czekam na rozdzial 14. ; ) i mam nadzieje,ze bohaterka nie umrze. ; D
OdpowiedzUsuńtez slucham one direction. ;d po prostu ich kochaaaaam. ;dd
OdpowiedzUsuńja też ich kocham!!!!! i dzięki. A zakonników to może do psychiatry zapise :P ;D
OdpowiedzUsuń