czytacie i podoba wam się

poniedziałek, 28 maja 2012

Napisałam nowy, nwm czy dobry, ale mam nadzieje, że się spodoba. komentujcie.

ROZDZIAŁ 12  


   Będąc w domu cały czas miałam w głowie tyle myśli, że aż mnie mdliło. Po ostatnich wydarzeniach, o których wiedziałam
tylko ja i Jason dziwnie się czułam. Poszłam pod prysznic żeby trochę odpocząć, ale nic to nie dało. Poszłam od razu do pokoju
i usiadłam na łóżku przy oknie, w które teraz często zdarzało mi się patrzeć i marzyć zapominając o rzeczywistości.
Nagle podskoczyłam ze strachu.
 -To tylko telefon...- Uspokoiłam się.- Halo?
 -Musisz mi pomóc.- Usłyszałam głos Jasona. Mówił szeptem.
 -Co się stało?
 -Musze stąd iść, bo zaraz odkryją prawdę, strasznie mnie wypytują podchwytliwymi pytaniami, nie wiem co robić.
 -Spokojnie. Wymyślisz coś.
 -Ale oni już się czegoś domyślają, wiedzą, że kituje.
 -To idź stamtąd .
 -Niby gdzie? Powiedziałem rodzicom, że dopiero jutro będę w domu.
 -To na razie udawaj, że nie pamiętasz, zaraz tam będę i Cię zabiorę, jak puszcze sygnał bądź przy łazienkach już gotowy.-powiedziałam
i się rozłączyłam nie czekając na odpowiedź.
  Tylko jak wyjść żeby mama mnie nie zauważyła? Mogłabym wyjść przez okno, ale trudno by nikt mnie nie zauważył. Mam pokój
na pierwszym piętrze, a sypialnia mamy jest tuż obok, poczekam aż się położy i wtedy pójdę.
   Minęło zaledwie 10 min. a już w domu było cicho. Ubrałam się w dresy i pierwszą lepszą bluzkę. Po cichutku zeszłam po
schodach i skierowałam się ku drzwiom. Otworzyłam je i delikatnie zamknęłam. Spojrzałam na okno pokoju mamy. Nikogo nie
było. Jak najszybciej pobiegłam przed siebie i wyszłam z podwórka. Chodnikiem pobiegłam do szpitala.
 -Uff, już blisko.- Powiedziałam do siebie kiedy ujrzałam swój cel.
   Puściłam sygnał telefonem, żeby Jason już był gotowy. Wyszłam z windy i za rogiem były toalety. Jednak coś mnie
zaniepokoiło, miałam dziwne uczucie, które jakby mnie ostrzegało przed czymś. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam dalej.
Podeszłam w miejsce, gdzie mięliśmy się spotkać, ale jego jeszcze nie było, poczekałam kilka minut, ale się nie zjawiał.
Zajrzałam za drzwi damskiej toalety. Nie ma go. Uchyliłam drzwi męskiej. Był tam, stał tyłem. Weszłam do środka nie pewnym
krokiem.
 -Jason co tu robisz?- Odwrócił się do mnie i widać było, że jest zdenerwowany.- Słyszysz mnie? Halo!?- Mówiłam. On nie
odpowiedział mi tylko się patrzył.
 -Przepraszam.- Powiedział cicho.
 -Za co?- Nie wiedziałam co powiedzieć, przecież nic się nie stało.
 -Musiałem.- Mówił drżącym głosem.
 -Co musiałeś?!- Spojrzałam na niego zniecierpliwiona.
 -Oni tu są.- Wyszeptał.-Idą już.
 -Co?!
 -Nie mogłem nic zrobić, zagrozili mi, że i tak nas oboje znajdą tyle, że ucierpią chorzy w szpitalu.
 -Boże..- Załamałam się znowu. Usłyszałam kroki równo idące.-Chodź!- Krzyknęłam łapiąc Jasona za rękę.
 -Nie możemy! Nie chcę żeby ktoś cierpiał za nas, zwłaszcza chorzy!-Krzykną i zatrzymał się.
 -CO? Możemy uciec mam pomysł.
 -Niby jaki?- Zapytał zrezygnowany.
 -My uciekniemy, a szpital się ewakułuję kiedy włączymy alarm! Lub coś podpalić i przyłożyć do tych zraszaczy przy
suficie.
   Wybiegliśmy z pomieszczenia, a za nami biegli prześladujący mnie i teraz też Jasona mężczyźni.
 -Rose! Do sali z chorymi.-Wołał.
Gdy tylko ich zgubiliśmy wbiegliśmy do pierwszej sali i się schowaliśmy w szafie, było ciasno, ale weszliśmy. Znowu czułam
się niezręcznie stojąc tak blisko niego.
 -Co teraz?- Zapytał
 -Nie wiem. Musimy znaleźć ten guzik.
 -A czy nie uważasz, że zaszkodziło by to ludziom tutaj. Prowadzone są operacje i badania. Jak chcesz zrobić to, w dodatku
nie zauważalnie? Nakręcą nas kamery i aresztują! Chcesz tego?!- Mówił poważnie.
 -Może masz racje..-Zamyśliłam się.
 -Oddaj im tą książkę i może będzie po sprawie po co ona Tobie?
Nie mogłam mu powiedzieć, że jest ona o mojej rodzinie i, że jestem następna, że to ja mogę być tym "pokoleniem" choć sama
nie jestem tego pewna.
 -Spróbuję, ale jak? Zabiją nas zanim coś powiemy!
 -Skąd wiesz! spróbuj, bo ja już tu nie chcę siedzieć! Jest ciasno i duszno, wychodzę!
Tak jak powiedział tak też zrobił wyszedł, a ja za nim. Poszliśmy tam gdzie mięliśmy spotkać się na początku. On wszedł do
pomieszczenia, zawahałam się, ale jednak przekroczyłam próg i zamknęłam drzwi.
 -Mają mój telefon zadzwoń do nich. Albo lepiej napisz sms, że czekamy i mamy propozycje.
Wyjęłam swój telefon z kieszeni i wysłałam wiadomość:

                             "Jestem tam, gdzie miałam być, czekam i mam propozycje"

   -Schowaj się! Ja będę gadała.
 -Co? Nie zostawi Cię!-Krzykną zdenerwowany.
 -Ciszej! Bo Cię usłyszą, tam jest małe okno.- Wskazałam mu palcem okno przy umywalce.]
 -Nie przejdę! Chyba śnisz!
 -Już zdejmij tą grubą bluzę i wyłaź stąd!- Zrobił tak jak powiedziałam.
Staną na umywalce i wyjrzał przez niewielki prostokąt prowadzący na zewnątrz. Otworzył go na rozcież i zaczął wychodzić
zaczynając od głowy.
 -Już idą! Szybciej!- Pośpieszałam go.- Gdy wyszedł spojrzał na mnie i...
 -UCIEKAJ!!! Krzykną. Gwałtownie się obróciłam i tylko zdołałam dostrzec jakby strzałę z jakąś mazią na grocie, gdy wbił
mi ją w bark. Obraz mi się rozmazał i już po chwili było ciemno.

3 komentarze: