czytacie i podoba wam się

piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział 32. OSTATNI ! ! !

 Nie wyszło mi tak jak chciałam:(. Bo jest to tragiczne... Do tego słuchajcie piosenki (Tłumaczenie istotne do tekstu.)
     
____________________________________________________________
  -Chodź ze mną. - Błagał ciągnąc w swoją stronę, ale Ja za dużo przeszłam, żeby  teraz zwiać. Mogę ich wszystkich pozabijać oby tylko przeżyć i pokazać, że jestem jeszcze coś warta.
 -Nie mogę... Odejdź i...Nie wracaj tu...-Puszczam Go i odwracam się tyłem. Staję przed wszystkimi, na początku bym się bała, ale teraz już nie czuję strachu, ale... żal. Żal za to, że nie rozumieją i myslą, że robią dobrze. Chciałabym teraz wszystko skończyć, zrobić tak jak wcześniej...Ale... Nie umiem, stoję i patrzę na wszystkie twarze. Wzrok zatrzymuję, na Irmie, a potem Klarze, które mają inny wyraz twarzy... One jako jedyne tu odczuwają strach. Ruszam w kierunku ich wszystkich. Sama nie wiem co robię, po prostu serce mi mówi, abym się nie poddała.


 -Podejdź.-Powiedział spokojnie. Kręcę głową, na znak, że nie chcę. Ciężko westchną i pokazał palcem na stojącego z tyłu Jasona.
 -Nie!- Cofam się do tyłu i zakrywam Go sobą.- Już wolę Ja pójść.
 -Ehh... Brać oboje, nie mamy za dużo czasu i musimy załatwić to szybko.- Czterech kieruję się w naszą stronę. Nie patrzą mi w oczy, ale podchodzą i już są przy nas. Wyrywam się, ale to nic nie daje.- To... które pierwsze?Albo inaczej... Mamy jeszcze kilka minut do północy, więc... wykorzystajmy ten czas... Chłopaka na ścięcie za pieć minut, a dziewczynę przygotować.
 -Nie!!!- Moje zaprzeczanie i próby uwolnienia się z uścisku nic nie dają. Kładą mnie na ziemi i przywiązują ręce i nogi do kołków, co powoduję, że mięśnie mi się strasznie napinają. Jeszcze trochę mocniej, a chyba by mnie rozerwało. Jestem całkowicie obezwładniona, a Jason stoi tam i patrzy na mnie. Za każde słowo ma robioną ranę na ciele.

   Biorą jakąś drewnianą miseczkę i wcierają we mnie jakąś gorącą maź, odczuwam jak poparza mi skórę. Robią to powoli i delikatnie, ale boli jak cholera. Zaciskam zęby i staram się nie krzyczeć, bo na nic się to nie zda. Oddycham szybko i niespokojnie. Tak bardzo... Tak bardzo chciałabym, aby ta moc przychodziła tak łatwo. Zaczynam ciągnąć prawą rękę do

siebie z nadzieją, że przerwę sznur, ale to na marne, za to wymyśliłam coś innego... Rękę wyślizgnęłam. I od razu rozwiązałam drugą.
 -Przestań! nie skończyliśmy, nie ruszaj się!- Krzyczeli kiedy rzucałam się z uwolnionymi rękami. Jason już  był ułożony tak jak tamtym razem.
 -Uspokójcie ją tam!- Krzykną.- Albo... Niech patrzy jak jej ukochany ginie... Przyprowadźcie ją.- Rozwiązują mi nogi i przenoszą. Jestem już obok i nie mogę się ruszyć tak mnie blokują.
 -Proszę! Nie! Zrobię wszystko tylko nie On!- Czuję ciepło w środku, aż żar, wiem już, że muszę wykorzystać tą chwilę. Gdy topór opada, Ja z ogromną siłą jakiej jeszcze nigdy nie czułam rzucam się na mężczyznę z bronią i przewracam Go. Jason wstaje i mi również pomaga.- Nie oddam Go Wam.- Zrobiło mi się strasznie zimno, od wiatru, który się zerwał. Wszystko wokół zaczęło wirować.
 -Już czas! Przynieść wężowy sztylet i dać Go mojej następczyni!- Wykrzyknął. Klarze podano złote ostrze. Sam podszedł do Jasona i łapiąc za włosy odciągną ode mnie. Mnie również wzięto i położony na kamienny stół, nade mną stała Klara i Irma.
 -Nie róbcie tego...- Odwracam głowę w bok i zaraz wyrywam się jak tylko mogę.-Pomóżcie Mu! On Go zabije!- Łzy mi spływają po policzkach. Widzę jak kolejno w Jasona wbija sie krótkie ostrze... Nic mnie już nie obchodzi, chcę zginąć. Jego bezwładne ciało upada, a człowiek cały w jego krwi idzie w moją stronę.

   Moje serce rozpada coraz bardziej. W pewnym momencie przestaje i z ogromną siłą, jeszcze większą wstaję i biegnę do niego. Padam na kolana i unoszę delikatnie coraz bardziej bladą twarz.- Jason! Nie poddawaj się!- Trzęsłam nim.- Ja Cię kocham! Nie zostawiaj mnie tu samej, zabierz mnie ze sobą, chcę umrzeć przy Tobie! Słyszysz?!- Nie ruszał się. Przestał oddychać,a moje serce pękło na milion kawałków.-Ty draniu!- Wstałam i podeszłam do niego.
 -Zabijcie ją, już czas!- Znów czuję ten ogień we mnie.- Jason to dla Ciebie!- Wykrzyczałam i padłam na ziemię. Czując wydostający się ze mnie żar, który tak długo We mnie siedział. Moja złość powoduje ogromny wybuch. Płomienie są wszędzie,

na mnie, wszystkich i wszystkim. Płaczę coraz bardziej. Coś mnie rozrywa od środka. Krzyczę jak mogę, aby przestało. Unoszę głowę na tyle ile mogę i dostrzegam masę ciał i trzy osoby stojące pośród dymu, którym się duszę. Księżyc rozświetla wszystko. To już czas. Mężczyzna nachyla się nade mną. Pomimo powstrzymań dziewczyny unosi w górę sztylet i... Nagle ogromny ból. Nic już nie widzę... wszędzie dym, ogień...  Patrzę obok i widzę tego brutala. Łapię za sztylet i póki leży... Czołgam się po palącym mnie żarze. Gdy patrzę w Jego oczy drwi ze mnie. Wbijam w niego całą swoją nienawiść, ból i złość. Płonące ostrze wchodzi w niego. Ból ustaje i świat staje w miejscu. Dopiero teraz, wiem co się dzieje. Teraz... miałam zginąć, ale... żyję...

-Rose! Masz jeszcze czas! Ratuj Go!- Wołają za mną kobiece głosy. Spojrzałam na wszystko dookoła i rzucam się do Chłopaka. Skóra zaczyna mi zchodzić, ogień rozprzestrzeniać...a dla mnie teraz jest ważne nie moje życie.

    Odszukałam ostrze, które Go zabiło...
 -Rose! Nie!- Słone łzy wyparowują jeszcze zanim się wydostają spod powiek. Przystawiam sztylet do szyi i jestem gotowa go po niej przesunąć.- Rose! Wywołaj kwiat lodu! On Go ocali, posłuchaj mnie! Pomyśl jak bardzo Go kochasz! On będzie żył!!!

- Patrze na jego twarz... Podnoszę białe ciało i przytulam do siebie.
 -Nie umiem...- Łącze nasze usta. Moje gorące, a jego zimne.

  
 -Rose!-Przebijam serce dla niego. Wokół wszystko ustaje i przechodzi mnie dreszcz zimna. Potem widzę , że wszystko za mną jest białe. Opatulone śniegiem... Nikogo nie ma, tylko ja i Jason stojący naprzeciwko mnie pośród płomieni. W ręku trzyma różę.. z lodu... Podchodzę powoli i próbuję go dotknąć. Nic.
 -Rose... Kocham Cię... Ocaliłaś mnie, sama umierając... idę do Ciebie.
 -Nie, Zostań. Zrobiłam to, żebyś tam został. Teraz Ty, Zrób to dla mnie...
 -Mówiłaś, że się nie poddasz! Że dasz rade!
 -Wygrałam, księżyc przestał świecić... A Ty żyjesz...  Tylko tego chciałam, więc zrób to dla mnie i... Bądź tam. Ja zawsze będę przy Tobie.- Odwróciłam się i odeszłam.
_____________________________________________________

Rozdział zadedykowany dla Laury Horan, oraz Oli Chacińskiej i Dominiki Zwierz. Dziękuję wszystkim za miłe komentarze, i chciałabym, aby każdy kto to czytał, czy dziś, czy za miesiąc, zostawił po sobie komentarz. Chce wiedzieć ile Was było. Prawdo podobnie to jeszcze nie koniec tej historii, może pojawić się część druga, więc wpadajcie coraz zerknąć czy jest, bo na razie nie zaczynam pisać, ale jeśli chcecie mogę wkrótce kontynuować tego bloga :). Zakończenie wyszło mi słabo, ale koniec musiałam napisać. Pozdrawiam i dziękuję wszystkim, którzy to czytali i komentowali. Kocham Was. <3 <3 <3

środa, 1 sierpnia 2012

Taka sprawa.

Hej wszystkim, dawno nie byłam tu, a przynajmniej nie dodałam tego ostatniego rozdziału, który będzie zakończeniem. Skończyłam w najważniejszym momencie, bo tak po prostu nie mogę złapać weny i nie wiem jak opisać to co będzie się dziać. Mało komentowaliście i mało wejść, więc stwierdziłam, że nie warto pisać, ale jednak jak weszłam przed chwilą, że jednak te kilka osób codziennie wchodzi postanowiłam, że napiszę to krótkie pytanie: Czy chcecie, abym zakończyła tą historię? Czy zostawić, bo i tak nikt pewnie nie przeczyta? Sama nie wiem co zrobić. Jeśli Rozdział będzie to na pewno zadedykowany dla dwóch dziewczyn, moich koleżanek, które czytały i mnie zawsze motywowały pozytywnymi komentarzami. To Dominika i Ola! Nie wiem czy napiszę dlatego piszę to teraz, ale chcę zobaczyć też inne komentarze, więc... Napiszcie czy dodać ostatni rozdział... czy też nie.

Buziaki :*************************